Klubowe Mistrzostwa Świata to bardzo prestiżowe rozgrywki, nie ma co do tego dwóch zdań. Pojawiają się jednak wątpliwości czy wybór miejsca rozgrywania tych zawodów był słuszny. Pod lupę weźmy spotkanie PSG z Atletico Madryt wygranym przez nas 4:0.
California, Pasadena – to tam na stadionie Rose Bowl odbył się inaugurujący mecz PSG w rozgrywkach KMŚ. Choć paryżanie mogą czuć zmęczenie sezonem to nie spoczywają na laurach i kontynuują dobrą passę zespołu. Niech świadczy o tym totalne zdominowanie Atletico, które zagrało w podstawowym składzie. Zawodnicy Simeone nie mieli argumentów, aby sprzeciwić się maszynie stworzonej przez Luisa Enrique. Ostatecznie ulegli aż 0:4 posiadając łącznie piłkę przez jedynie 29% czasu w całym spotkaniu.
Wymowne statystyki pokazujące, że PSG wciąż jest najlepszą drużyną na świecie. Wróćmy jednak do frekwencji, na jedno z najwyżej notowanych spotkań pierwszej kolejki rozgrywek wcale nie przyszedł komplet widzów. Powodem może być oczywiście temperatura i czas rozgrywania spotkania. FIFA starała się w taki sposób zestawić spotkania, aby kibice w Europie byli w stanie śledzić interesujące ich spotkania.
To jednak oznacza ogromny wysiłek dla piłkarzy, którzy w naszym przypadku musieli rozgrywać mecz w pełnym słońcu o godzinie 14:00. Choć było to jedno z najlepszych spotkań to na trybunach nie zasiadł komplet kibiców. Łącznie na Rose Bowl stadium ujrzeliśmy 80619 osób a stadion i tak świecił pustkami. Ten obiekt może przyjąć grubo ponad 90 tysięcy osób, więc wynik wydaje się rozczarowujący. Lepiej nie myśleć jak wyglądać to będzie na przykład w spotkaniu Mamelodi – Ulsan.
Duża organizacyjna klapa organizatorów? O tym przekonamy się wkrótce, ale na razie wszystko na to wskazuje.