Po dwóch bardzo udanych spotkaniach w Ligue 1 przyszedł czas na poważniejszą przeprawę. Nasi zawodnicy udali się do Lille, gdzie zmierzyli się z ekipą występującą w tym sezonie w europejskich pucharach. Pomimo trudności w drugiej połowie PSG dowiozło zwycięstwo i może zadowolone wracać do Paryża.
10-1, tak prezentował się bilans paryżan przed niedzielnym spotkaniem z OSC Lille. Z pewnością Luis Enrique i spółka chcieli po pierwsze przedłużyć serię zwycięstw i zachować czyste konto. Zadanie było jednak zdecydowanie trudniejsze niż wcześniej. Lille również ma swoje plany i z pewnością nie chciało nam ułatwiać zadania. Szczególnie, że mierzyliśmy się z nimi na ich „podwórku” pełnym kibiców żądnych emocji. Zapowiadało się więc ciekawe spotkanie.
Zaiste takie od początku było, choć pierwsze minuty stały pod znakiem badania się obu zespołów. Bliżej strzelenia bramki było jednak Lille, które po akcji Zegrovy prawą stroną obiło słupek bramki Gigiego. Swoje szanse miało też PSG, które wykorzystywało wymienność pozycji i dobre podania Asensio. Hiszpan obsłużył chociażby Bradleya Barcole, który jednak trafił obok słupka. Po pierwszych „podchodach” to głosu zaczęło dochodzić PSG.
Podopieczni Enrique bardzo aktywnie wykorzystywali boki boiska, szczególnie lewą stronę na której grał Bradley napędzający nasze akcje swoją szybkością i kreatywnością. Swoje akcje pokazał również Dembele, który po jednej z nich po wejściu w pole karne wywalczył rzut karny. Faul był ewidentny i Alexsandro słusznie został ukarany żółtą kartką. Do piłki podszedł Vitinha, który bardzo pewnym strzałem zostawił w blokach bramkarza gospodarzy wyprowadzając PSG na prowadzenie.
Ta bramka nieco ożywiła grę w której coraz lepiej odnajdywali się podopieczni „Lucho”. Widać było, że chcieliśmy pójść za ciosem i udało się to. Nie minęło bowiem pięć minut i kapitalną akcję wykreowali Asensio do spółki z Barcolą. Wystarczyły trzy podania aby nasz francuski diament wpakował piłkę do siatki w sytuacji sam na sam. To trafienie miało wybić z rytmu Lille, które jednak nie miało zamiaru się poddać i konsekwentnie dążyło do strzelenia bramki.
Gospodarze do ataków wykorzystywali słabą lewą stronę boiska. Tam mocno ofensywny Barcola i słabo radzący sobie na lewej obronie Berado nie dawali rady przeciwko kapitalnemu Zegrovie, który często wchodził pomiędzy naszych obrońców jak w masło. Dzięki odrobinie szczęścia i bądź co bądź solidnej obronie własnej bramki Lille nie było w stanie złapać kontaktu w pierwszej połowie i schodzili oni na przerwę tracąc do nas dwie bramki. Ostatnie minuty pokazały jednak, że to jeszcze nie koniec emocji w tym meczu. PSG było jednak stroną dominującą.
Po krótkiej przerwie wróciliśmy do rywalizacji na Stade Pierre-Mauroy. Szkoleniowiec gospodarzy widząc, że spotkanie jest wciąż otwarte dokonał zmian w składzie, a na boisku pojawili się Angel Gomes i Hakon Haraldsson. Zmiany pozwoliły Lille przejąć inicjatywę, która z każdą kolejną chwilą była coraz bardziej widoczna. W naszym zespole widać było konsternację i niepokój, który generował kolejne błędy. Były momenty gdy nie byliśmy w stanie wyjść z własnej połowy boiska. Jedynym pozytywem była ciągła gra do przodu Barcoli, który jednak nie otrzymał wsparcia.
Widząc powolną utratę kontroli Enrique zdecydował się na dokonanie zmian. Na boisko za Nevesa i Asensio weszli Fabian Ruiz i Doue. Nie dało to jednak spodziewanych efektów w postaci uspokojenia gry, szczególnie w środku pola. Wręcz przeciwnie, to Lille wciąż się rozpędzało i było na prawdę niebezpieczne. Potwierdzili to niedługo później gdy Zegrova dostał za dużo miejsca w środku pola i kapitalnie uderzył na 2:1. Ta akcja wlała nadzieje w Lille, które nie zdjęło nogi z gazu.
Po chwili trafili drugi raz, jednak na nasze szczęście sędzia dopatrzył się pozycji spalonej. To było już poważne ostrzeżenie, bo spotkanie wymykało się nam z rąk. Końcówka przebiegała pod znakiem przewagi Lille, które jak wściekłe atakowało naszą bramkę. Nie byli oni jednak w stanie pokonać drugi raz Gigiego, który kilkukrotnie kapitalnie interweniował ratując nam skórę. Ustawieni bardzo wysoko gracze Lille byli narażeni na kontratak, który nie nadszedł.
PSG wykorzystało jednak ogromny błąd obrony gospodarzy. Piłka powolnie zbliżała się do linii końcowej na połowie Lille, niepewność obrońcy wykorzystał niesamowitym zwodem Doue, który nie myślał długo i dośrodkował na głowę Kolo Muaniego. Ten nie mógł pomylić się z okolic piątego metra i zamknął tym samym spotkanie w doliczonym czasie gry. Po tym ciosie Lille już się nie podniosło i z honorem przyjęło porażkę na swoim obiekcie.
Trzeba jednak przyznać, że mało brakowało a to spotkanie potoczyłoby się zupełnie odmiennie. W ostatniej akcji meczu ponownie bowiem trafili do siatki i ponownie z pozycji spalonej. Gdyby nie to mecz zakończyłby się remisem a my moglibyśmy mówić o zmarnowanej szansie a nie wygranej na trudnym terenie. Do poprawy gra w obronie i końcowych minutach spotkania. Najważniejsze są jednak kolejne trzy punkty. ALLEZ!