Po dwóch wygranych spotkaniach w Ligue 1 pozytywnie napompowana ekipa PSG gościła na Parc des Princes drużynę Newcastle. Anglicy już raz nas poskromili, tym razem miało być inaczej.
Niestety pomimo zwycięstw w klubie pod względem kadrowym sytuacja nie prezentowała się tak kolorowo. Z gry wyleciał Marquinhos i wcześniej Zaire-Emery. Patrząc na listę już kontuzjowanych zawodników faktycznie sytuacja nie wyglądała za kolorowo. Mimo to mecz musiał być rozegrany a odgrywał dla nas bardzo ważną rolę, zwycięstwo bardzo przybliżyłoby nasz awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów, porażka mogła srogo zaboleć. Pomimo ciężaru gatunkowego Luis Enrique wybrał dość nietypowy skład z Ruizem i Kang In Lee w środku pola, czy to się sprawdzi?
Sędzia Szymon Marciniak rozpoczął spotkanie zgodnie z planem – 20:45. Przez pierwsze minuty to PSG chciało ewidentnie zaznaczyć swoje ofensywne nastawienie i szczególnie bokami boiska starało się atakować bramkę Newcastle. Niestety wszelkie próby spełzły na niczym i realnie nie byliśmy w stanie zagrozić bramce Pope’a. Po początkowym animuszu nasza gra ostygła co wykorzystali goście. Kapitalnie potrafili wymieniać między sobą podania i w wielu przypadkach nasi gracze nie byli w stanie im zagrozić. To było niepokojące.
Niestety, dobra gra gości przełożyła się na sytuacje bramkowe, jedna z nich, po wypluciu piłki przez Donnarummę zakończyła się bramką dla gości. Kompletnie niepilnowany Isak wbił piłkę do pustej bramki i Parc des Princes zamarło. Anglicy ponownie to zrobili a paryżanie wydawali się kompletnie zaskoczeni. Po wznowieniu gry ruszyliśmy do ataku. W końcu celnie strzelił Dembele, który był bardzo aktywny w tym meczu, zdecydowanie bardziej od Mbappe, który przypominał jeźdźca bez głowy.
Wszelkie próby PSG zakończyły się niestety fiaskiem pomimo faktu, że ostatnie minuty pierwszej części to totalna dominacja paryżan. Newcastle lepiej radziło sobie z piłką, lepiej broniło i potrafiło wykorzystywać sytuację. Nasze zupełne przeciwieństwo w tej pierwszej połowie spotkania. Wszyscy kibice mieli nadzieje, że w szatni Luis Enrique wymyśli plan ratowania tego meczu. W przeciwnym wypadku coraz bardziej realna zdawała się nasza gra w Lidze Europy.
Po przerwie nasza gra wyglądała jednak zdecydowanie lepiej. Podopieczni Enrique poczuli, że szansa ucieka im z rąk i ruszyli do ataku. Jak na złość mur stworzony przez anglików był nie do przebicia, nawet jeśli obrona nie była w stanie zareagować to kapitalnie bronił Pope. Nasza gra jeszcze bardziej przyspieszyła po wprowadzonych zmianach. Szczególnie dużo wiatru dał Barcola, niestety też zmarnował trzy stuprocentowe sytuacje, po jego strzałach powinniśmy prowadzić! Nie pomagał też sędzia, który naszym zdaniem nie podyktował dwóch ewidentnych karych. Po takiej negatywnej dawce emocji mało prawdopodobne było, że uda nam się strzelić bramkę.
Mimo to PSG atakowało i liczyło, że sytuacja odwróci się na ich korzyść. Niestety, czas upływał nieubłaganie a obrona Newcastle wydawała się nie do pokonania. Druga porażka z drużyną z wysp wydawała się nieunikniona. Wtedy to w ostatniej minucie ponownie musiał interweniować VAR. Tym jednak razem sędzia Marciniak wskazał na jedenasty metr i dało się słyszeć ogromne podniecenie. Teraz trzeba było trafić do siatki, do piłki podszedł słaby tego dnia Mbappe, na szczęście nie mylił się z jedenastego metra i mecz zakończył się remisem. Trzeba przyznać, że jesteśmy zawiedzeni, ten mecz powinniśmy wygrać, MUSIELIŚMY….