Gra PSG w lutym na obecną chwilę jest zdecydowanie poniżej oczekiwań, odpadnięcie z Pucharu Francji, niepewne wygrane z Toulouse czy Montpellier. Niestety nic nie zapowiadało, aby wyjazd do księstwa na mecz z Monaco miał przynieść pozytywny rezultat.
Na domiar złego przed spotkaniem w mediach pojawiła się informacja, że w szatni PSG panuje wirus. Objawiał się bólami brzucha czy wymiotami i niestety z kadry na mecz wypadł Ruiz. Nie za dobry prognostyk, szczególnie, że na boisku zabrakło Messiego i Mbappe więc nasza ofensywa też ucierpiała. Niemniej jednak były plusy tej sytuacji bo na boisku pojawili się młodzi zawodnicy jak Bitshiabu, Zaire-Emery czy Ekitike. Młodość mogła być sposobem na rozwiązanie złej passy PSG, niestety, bardzo szybko Monaco sprowadziło nas na ziemię.
Nie minęło pięć minut a piłka minęła linię bramkową PSG, w bardzo łatwy sposób gospodarze rozegrali akcję prawą stroną boiska i wyszli na prowadzenie. Szybki cios z pewnością pobudził zawodników Galtiera, jednak nie zdążyli się dobrze otrząsnąć po pierwszej bramce a musieli odrabiać już dwubramkową stratę. Duży błąd w tej sytuacji popełnił Bitshiabu, któremu odebrano piłkę blisko pola karnego a Ben Yedder nie mylił się w sytuacji sam na sam. Co prawda przed zakończeniem pierwszej połowy paryżanom udało się na chwilę złapać kontakt po ładnej akcji zakończonej golem Emery’ego. Niestety nie nacieszyli się tym za bardzo gdy w ostatniej akcji pierwszej połowy ponownie na listę strzelców wpisał się Ben-Yedder i było 3-1 dla gospodarzy. Obraz nędzy jaki zaproponowali nam zawodnicy w pierwszej połowie był wręcz uderzający.
Jeśli ktoś liczył na poprawę gry po przerwie bardzo musiał się przeliczyć. Zmiany przeprowadzone przez Galtiera nie napędziły drużyny która grała ospale, wolno i przewidywalnie. Neymar regularnie bawił się z piłką tracąc ją niemal w każdej sytuacji, brak zrozumienia i zgrania wobec bardzo dobrze zorganizowanej drużynie Monaco. To drużyna z księstwa dominowała i dążyła do kolejnych trafień. PSG było bezradne i mogło liczyć jedynie na pozostającego w dobrej dyspozycji Donnarummę, który kilkukrotnie fantastycznie ratował zespół przed utratą kolejnych bramek. Gdyby nie interwencje Włocha ten mecz mógłby zakończyć się zdecydowanie wyższą porażką a właściwie blamażem. Na szczęście wynik spotkania nie zmienił się, na nieszczęście pojawiają się kolejne znaki zapytania przy naszej dyspozycji. Chyba czeka nas poważna lekcja futbolu od Bayernu…