Po elektryzującym i pełnym emocji wtorkowym spotkaniu z Realem czas na powrót na ligowe boiska. A co za tym idzie, do naszej marnej gry. Pomimo powrotu trio MNM piłkarzom brakowało pomysłów, a mecz z piątą drużyną Ligue 1 był dla nas trudną przeprawą.
Kiedy piłkarze PSG słyszą hymn Ligi Mistrzów, załącza się w nich jakiś dziki fanatyzm, taki jakiego brakuje nam w ligowych starciach. Prawda jest jednak taka, że to podopieczni Pochettino mieli pierwszą okazję w tym spotkaniu, na posterunku był jednak Lafonte. Stare piłkarskie porzekadło mówi – „niewykorzystane sytuacje się mszczą”, niestety, sprawdziło się również w tym przypadku. Po odebraniu piłki z kontratakiem ruszyli gospodarze, smutne jest to, że wystarczyły dosłownie dwa podania, by rozmontować naszą obronę.
Pomimo posiadania piłki, paryżanie nie do końca potrafili rozbić zasieki zastawione przez Nantes, kilkukrotnie Messi i Mbappe próbowali podaniami na jeden kontakt zaskoczyć defensywę. Raz prawie się udało, niestety argentyński skrzydłowy nie pokonał bramkarza gospodarzy. Ponownie wyrastał on na ostoję defensywy w spotkaniu ze stołecznymi. Brak skuteczności PSG gospodarze wykorzystali chwile po zakończeniu pierwszego kwadransu, cudownym strzałem popisał się Merlin i było dwa do zera. Szok i niedowierzanie w obozie paryżan, czas wziąć się do pracy!
Mimo wszystko piłkarzom nie można odmówić zaangażowania, PSG atakowało, potrafiło kreować sytuacje, jednak niesamowity był w tym spotkaniu Alban Lafont. Z taką ścianą ciężko było walczyć, golkiper w pierwszej części spotkania był wprost nieprawdopodobny. Coraz bardziej krystalizował się obraz tego spotkania, paryżanie naciskali, aby po chwili Nantes groźnie skontrowało. Spory udział w tych akcjach miał bardzo niepewny w tym spotkaniu Navas, który popełnił błąd na wagę straty pierwszej bramki. Właściwie cała gra defensywna PSG pozostawała wiele do życzenia.
Niedługo przed jej zakończeniem PSG mogło ujrzeć światło w tunelu. Przed polem karnym w sposób niesportowy Mbappe został zatrzymany przez Denisa Appiaha. Początkowo sędzia pokazał czerwoną kartkę, VAR jednak ją anulował. Chwilę później VAR podyktował karnego dla gospodarzy. Bezsensowym dotknięciem ręką „pochwalił się” w polu karnym Wijnaldum i po konsultacji z wozem sędzia podytkował jedenastkę. Chwilę później było trzy do zera, a swoją marną postawę potwierdził Navas, który nawet nie interweniował przy strzale. Niesamowita plaga spada na paryżan w tym spotkaniu.
Piętnaście minut i drużyny wróciły na boisko, nie do końca wiadomo co Pochettino powiedział zawodnikom w szatni. Nie minęło jednak pięć minut a paryżanie zaczęli odrabiać straty, w końcu bardzo skuteczną akcję przeprowadziło trio MNM co strzałem zakończył Brazylijczyk. To jego pierwszy gol po powrocie do gry! Od tamtego momentu coś ruszyło, niestety Lafont wciąż pozostawał w bardzo dobrej dyspozycji, natomiast gospodarze stracili swobodę w grze. Paryżanie mogli złapać kontakt jeszcze przed upływem kwadransu, niestety w sposób skandaliczny i arogancki zachował się Neymar i dosłownie podał piłkę do bramkarza. Jak można w takiej sytuacji, gdy drużyna traci dwie bramki zrobić coś takiego?
Festiwal popisów trwał dalej, każdy próbował dać coś od siebie, niestety akcje rzadko się zazębiały, optymizm który zalał zawodników po strzelonej bramce opadł po „pokazie” Neymara. Okazji na strzelenie bramki było multum, chwilę przed rozpoczęciem ostatniego kwadransa kolejną szansę miał Mbappe, stuprocentowa okazja nie została jednak wykorzystana, nic naszym zawodnikom nie wychodziło w tym spotkaniu. Na ratunek ruszyli gracze rezerwowi, boisko opuścił m.in. Neymar, na boisku pojawili się natomiast Di Maria, Mendes, Hakimi i Draxler.
Zmiany nie dały żadnej radykalnej poprawy gry, wręcz gra uspokoiła się, jakby PSG straciło wiarę w możliwość zwycięstwa. Gospodarze mieli dziś furę szczęścia, potrafili wykorzystać swoje sytuacje i mieli galaktycznego Lafonta w bramce. Wystarczyło, paryżanie dla odmiany byli rażąco nieskuteczni, wręcz jakby nie docenili przeciwnika, który dał im lekcje. Dobrze, że w ostatecznym rozrachunku możemy stracić tylko trzy punkty przewagi do Marsylii. Należy wyciągnąć lekcje z tej wstydliwej porażki i dokonać poprawy, albo w każdym meczu puszczać chłopakom hymn Ligi Mistrzów?