Paryżanie po rollercoasterze awansowali do półfinału Ligi Mistrzów ulegając jednak w Birmingham Aston Villi 2:3. Mało brakowało a stare demony dałyby o sobie znać i odpadlibyśmy z rozgrywek. Po meczu trener nie ukrywał, że było to trudne spotkanie.
PSG pojechało do Birmingham z jasnym celem, utrzymać wynik. Aston Villa bardzo mocno przycisnęła nas już w pierwszych minutach, jednak to my strzeliliśmy 2 bramki. Wydawało się, że to jest koniec emocji. Mając trochę szczęścia Villa pod koniec pierwszej połowy strzeliła na 2:1 po niefortunnej interwencji Pacho. Wciąż jednak mieliśmy duży zapas. Wtedy w drugiej części meczu Villa poczuła krew i mało brakowało i odpadlibyśmy z turnieju:
„W drugiej połowie bardzo cierpieliśmy, było bardzo cieżko. To Liga Mistrzów i musimy być gotowi na takie spotkania, my jako zespół, ale też pojedynczy zawodnicy. Oczywiście chce podziękować kibicom, którzy byli z nami podczas spotkania i wspierali nas z całych sił” – przyznał trener.
Był napór, wręcz lawina ze strony gospodarzy, gdyby nie Donnarumma ten mecz mógłby zakończyć się fatalnie. Mało brakowało a musielibyśmy znosić szyderę całej europejskiej społeczności piłkarskiej, właściwie jak co roku. Udało się jednak odzyskać balans i wrócić do grania swojej gry utrzymując korzystny wynik:
„Ostatecznie jesteśmy jednak zadowoleni, mamy awans do półfinału drugi rok z rzędu i uważam, że to duże osiągnięcie. Wracając jeszcze do drugiej połowy, było ciężko, mocno odczuliśmy to emocjonalnie, straciliśmy dwie braki w trzy minuty. Był to moment, który mógł nas wyeliminować z rozgrywek”
Taki mecz nie może się nam już zdarzyć, Arsenal to nie przelewki, właśnie wyeliminował Real w dwumeczu strzelając mu 5 bramek. To oznacza bój na śmierć i życie. Enrique krótko podsumował wtorkowy mecz mówiąc: „Musimy więc poprawić odpowiednie elementy gry, jednak mamy awans i pozostaje się z tego cieszyć”.