Po udanych spotkaniach w Ligue 1 przyszło nam ponownie zmierzyć się w Lidze Mistrzów. Nie ma co ukrywać, był to mecz o życie z rozpędzoną Borussią, więc stawka była wysoka. Paryżanie podeszli do spotkania mocno zmotywowani.
Nikt w paryskim obozie nie stawiał w tym spotkaniu na łatwe zwycięstwo, wręcz przeciwnie obawiano się tego meczu. Pomimo dość gładkiej wygranej na początku rozgrywek teraz Borussia była w innym miejscu liderując naszej grupie. Dodatkowo atmosfera Signal Iduna mogła ponownie podciąć nam skrzydła, tak samo jak miało to miejsce w Newcastle. Pełni obaw podeszliśmy do tego spotkania, Enrique był jednak spokojny i postawił na rozpędzonego Barcole czy Kang-In-Lee, czy powracającego po kontuzji Marquinhosa. Hiszpan był pewny siebie.
Podobną pewność zaprezentowały nam w pierwszych minutach obie walczące ekipy. Prawdę mówiąc trudno wymienić wszystkie okazje, które obie strony wykreowały. Śmiało można jednak powiedzieć, na tablicy wyników po zakończeniu pierwszej części powinien widnieć wynik 3:2. Pierwsze dwadzieścia minut to istna nawałnica akcji z obu stron, ewidentnie obie ekipy chciały zacząć mecz od zdobycia bramki. Zdecydowanie bliżej było PSG, które dwukrotnie za sprawą Barcoli i Mbappe zaatakowali bramkę Borussi. Bliżej strzelenia był Mbappe, jednak kapitalnie zatrzymał go Sule.
Swoje akcje mieli też gospodarze, jednak nie mogli doregulować celowników lub interweniował Donnarumma. Można śmiało powiedzieć, że pierwsza część przyniosła wiele emocji i bardzo intensywną i ciekawą rozgrywkę. Bramki jednak nie padły, co można uznać za niesamowitą sytuacje patrząc na sytuacje obu stron. Zapowiadała się interesująca druga część spotkania! I zaiste tak się rozpoczęła, Borussia wykorzystała nasze nieporozumienie w obronie i za sprawą Adeyemiego objęło prowadzenie. Niewykorzystane sytuacje się mszczą, moi drodzy.
Na nasze szczęście obrona gospodarzy również nie miała dziś dobrego dnia i dopuszczała się błędów. Jeden z nich, po wybiciu piłki sprzed bramki wykorzystał młody Zaire-Emery i mieliśmy w Dortmundzie remis. Obie strony chciały jednak to spotkanie wygrać i przez kolejne minuty było to widać. Po około kwadransie bardzo wyrównanej gry do głosu zaczęli dochodzić nasi zawodnicy, którzy kreowali coraz to kolejne akcje. Jedna z nich zakończyła się nawet bramką, jakimś cudem sędzia odgwizdał spalonego i gra trwała dalej. Ta bramka jeszcze bardziej rozbudziła PSG i stłamsiła Borussię.
Niestety, pomimo aktywnych ataków brakowało skuteczności i pomysłu na zaskoczenie defensywy. Mecz zakończył się remisem co jest dobrą wiadomością i dla nas i Borussi. Niemcy awansują z pierwszego, my z drugiego miejsca. Szkoda jednak tych sytuacji, bo powinniśmy to spotkanie wygrać, festiwal niewykorzystanych sytuacji. Musimy też to w końcu powiedzieć głośno, nasi napastnicy obecnie to niskiej jakości ciosane drewno, Kolo Muani był dziś tragiczny. Cóż, podciągamy rękawy i lecimy dalej!