To spotkanie z pewnością nie miało prawa skończyć się innym wynikiem niż zwycięstwo PSG. W Lidze Mistrzów podjęliśmy na Parc des Princes ekipę Maccabi Haifa. Mecz w Izraelu był co prawda stosunkowo wyrównany, w tym starciu różnica klas była natomiast widoczna gołym okiem. Wynik 7-2 mówi sam za siebie.
Pojedynek z Maccabi w teorii miał być spacerkiem, znacznie gorszy rywal, inna klasa. Mimo wszystko w składzie nie było eksperymentów. PSG już kolejny raz zagrało ustawieniem 4-3-3. Do linii obrony wrócił Ramos, który jest zawieszony w Ligue 1. W środku boiska przy absencji Verattiego szansę dostał Renato Sanches. Dołączył do niego Vitinha i coraz lepiej spisujący się Ruiz, z przodu klasycznie zagrało nasze trio MNM, które, jak się później okazało, zagrało koncert w „Parku Książąt”.
Już od pierwszego gwizdka PSG ruszyło do ataku, zawodnicy starali się kontrolować wydarzenia na boisku i szybko strzelić pierwszą bramkę. Pierwsza próba Ruiza minęła słupek, jednak Messi już się nie mylił i „z fałsza” wpakował piłkę do siatki, co za gol! To trafienie Argentyńczyka ewidentnie natchnęło PSG, bo do końca pierwszej połowy udało im się strzelić jeszcze trzy bramki, każda na prawdę warta uwagi. Paryżanie byli bezwzględni i skutecznie wykorzystywali każde zawahanie rywala. Podobnie też zrobili zawodnicy z Izraela, którzy zdobyli bramkę z rzutu rożnego, pusty przelot zaliczył ponownie Donnarumma. Wynik 4-1 był jednak na tyle wysoki, by zapewnić spokój po zejściu szatni.
Po przerwie bardzo szybko i niespodziewanie bramkę zdobyło Maccabi, ponownie udało im się nas zaskoczyć z rzutu rożnego. Nie zraziło to jednak naszej ekipy, która niedługo później podwyższyła prowadzenie za sprawą pięknej bramki Mbappe. Trzy minuty później padł kolejny gol, tym razem samobójczy, jednak całą otoczkę zrobił Neymar, pięknie minął rywali w polu karnym i właściwie strzelił gola piłkarzem Maccabi. Po szóstym trafieniu paryżanie lekko zwolnili i dokonali zmian, na boisku pojawił się Hugo Ekitike i młodziutki debiutujący Zaire-Emery. Mimo dokonania zmian PSG nie zmieniło stylu gry i dobiło Haifę na pięć minut przed czasem doliczonym. Wyrok wykonał Soler pieczętując kapitalne widowisko na Parc des Princes.