PSG po zimnym kuble wody zaserwowanym przez Niceę w Pucharze Francji liczyło na powrót na zwycięską ścieżkę. Przed ekipą Pochettino było jednak trudne zadanie, wyjazd do mistrza Francji, który jednak jest w sporym kryzysie. Obie ekipy z pewnością liczyły na trzy punkty w tym starciu, te jednak wpadły na konto paryżan, który wypunktował rywali wbijając im aż pięć bramek!
Po niesamowicie „intensywnym” spotkaniu z Niceą, Ramos ponownie złapał kontuzje, nie ma chyba już co liczyć na niego w kontekście tego sezonu. Wciąż niedostępny jest Neymar, który wraca do treningów po kontuzji, w wyjściowym składzie znowu znalazło się miejsce dla Paredesa i Herrery. Szkoda, że nie znowu nie dajemy szans młodym, tylko wypychanym z klubu zawodnikom. Miejsce w bramce zajął Gigi Donnarumma, który zastąpił Navasa.
Pierwsze minuty starcia wiały nudą, gra odbywała się mniej więcej na środku boiska, obie ekipy nie kwapiły się do jakiegoś forsowania tempa. Do momentu, gdy z lewej strony boiska piłkę dośrodkował Nuno Mendez a fatalny błąd popełnił Grbić i piłkę do siatki wbił Danilo. Od tamtej chwili Lille mocno zaczęło napierać, kilkukrotnie interweniować musiał Donnarumma, raz pokazując niesamowite umiejętności. Bramka dla gospodarzy wisiała w powietrzu, aż w końcu padła. Tym razem kapitalną asystą po popisie indywidualnym zaliczył się Hatem Ben Arfa,a piłkę do bramki wpakował Sven Botman, gra zaczynała nabierać rumieńców. Nie minęło pięć minut, a PSG ponownie prowadziło, po skutecznym dośrodkowaniu Messiego z rzutu rożnego z piłką ponownie minął się Grbić, a Kimpembe nie zmarnował stuprocentowej okazji. Ależ rollercoaster!
Po chwilowym letargu w jaki PSG wpadło po strzeleniu pierwszej bramki, z pewnością wyrównanie można traktować jako potężną dawkę adrenaliny. Kolejne pięć minut, a paryżanie cieszyli się z podwyższenia prowadzenia, po stracie Lille w środku boiska z piłką ruszył Mbappe. Został jednak zatrzymany na linii pola karnego, jeden z obrońców gospodarzy chciał wybić piłkę, trafił jednak idealnie w Messiego, który znalazł się sam na sam z bramkarzem. Efekt był raczej jasny, ekipa mistrzów Francji powoli padała na kolana i z pewnością było zaskoczone takim rozwojem sytuacji. Jeszcze przed zakończeniem pierwszej połowy szansę na drugą bramkę miał Messi, niestety, ponownie po rzucie wolnym obił poprzeczkę. Ostatecznie PSG nie podwyższyło prowadzenia i schodziło prowadząc 3:1 na obiekcie mistrza Francji.
Dwubramkowa przewaga wcale nie musiała oznaczać końca emocji w spotkaniu, podobnie uważał Jose Fonte w wywiadzie, niestety, emocje szybko opadły. Jakby w celu ugruntowania swojej przewagi w tym spotkaniu PSG ponownie podwyższyło prowadzenie, drugą bramkę w tym meczu strzelił Danilo. Później jednak mecz zdecydowanie zwolnił, głównie dlatego, że PSG posiadało piłkę, ale już morderczko nie forsowało tempa. Lille starało się kąsić pojedynczymi kontratakami, które jednak nie przynosiły efektu. Kiedy gra była coraz bardziej usypiająca, Mbappe pokazał nam kapkę swojego geniuszu pokonując Grbicia po raz 5, ale co to było za trafienie! Z każdą minutą z Lille powietrze schodziło coraz bardziej, nie mieli oni już sił, ani chęci do ataku, a paryżanie szli jak po swoje!
Kolejny raz w oczy bił kunszt trenerski Pochettino, mecz właściwie wygrany, ale nie wprowadza on żadnych zmian, a szczególnie nie daje pograć młodym, bo po co? Przecież nie kończą im się kontrakty i wcale nie narzekają na brak minut w kadrze. W końcu trener się zreflektował i na końcowe osiem minut wpuścił na boisko Simonsa, szkoda, że tak późno, pani Pochettino. Niemniej jednak młody ponownie dostał szansę i wykorzystał ją, kilkukrotnie ładnie pressował i potrafił zabrać piłkę. Wynik w meczu już się nie zmienił, PSG może cieszyć się ze zwycięstwa i poprawy humorów, Lille natomiast ma sporo do poprawy, dawno nie stracili oni pięciu bramek, a co dopiero na własnym obiekcie. Przygotowania na Real trwają!