Po wysokim zwycięstwie nad Reims przyszedł czas na poważniejszy sprawdzian, PSG zagrało z Niceą o awans do 1/4 finału Pucharu Francji. Jak zwykle, trzeba przyznać, PSG przynudzało, tym razem jednak szczęście nie dopisało i pożegnaliśmy się z grą i potrójną koroną. To jest kompromitacja.
Bardzo niepokojące wieści dotarły do kibiców przed meczem, do gry nieprzygotowani byli Ramos i Marquinhos. Hiszpan ponownie udał się na „zasłużone” wakacje po „ciężkim” spotkaniu z Reims. Natomiast Marquinhos, jak kilku innych zawodników z ameryki południowej udało się na zgrupowania. Pozycje dwóch środkowych obrońców na ten mecz zajęli Kehrer i Kimpembe, elektryzująco. Do podstawowego składu wrócił Messi, niestety, znowu zamiast Simonsa szansę otrzymał Draxler, a zamiasr Michuta- Herrera. Pozostaje czekać aż nas oleją i pójdą do innych klubów gdzie odpalą, żart panie „trenerze”.
Mecz, mimo, że był określany mianem szlagieru i hitu, nie zachwycał przez całą pierwszą połowę. Klasycznie, PSG przeważało pod względem posiadania piłki, Nicea potrafiła groźnie zaatakować. Jednak nic konkretnego z obu stron się nie wydarzyło. Bardzo aktywny wydawał się Messi, jednak często po minięciu dwóch zawodników, mając okazje podać do trzech partnerów, wolał stracić i… nie zrobić nic by odzyskać piłkę. Pierwsza połowa dla kibiców była istną katorgą, pojedyncze nieskuteczne wypady z obu stron to nie to, czego spodziewali się głodni emocji kibice.
Niestety, emocje pojawiły się dopiero pod koniec drugiej połowy, na dobrą sprawę od momentu gdy na boisku pojawił się Mbappe. Mimo, że gra ożywiła się, PSG nie potrafiło sforsować obrony gości, mimo usilnych starań. Widać było, że stołeczni boją się karnych i chcą strzelić bramkę przed końcem spotkania. Nie udało się, a strach przed jedenastkami okazał się słuszny. Z Pucharu wyrzucił nas… niechciany w PSG bramkarz- Marcin Bułka. Historia idealna na film, my już nic więcej nie napiszemy, po prostu brakuje nam słów. Miejmy nadzieje, że to jest pierwszy etap mający na celu zwolnienie naszego „trenera”. Jeśli tak, porażkę w pucharze możemy określić jako zło konieczne.