Wielkie oczekiwania, jeszcze większe rozczarowanie. Paryski dream-team powstrzymany przez walecznych Belgów, 1:1 na Jan Breydel Stadium. Czy ten mecz dosadnie pokazał, że na gwiazdach nie da się zbudować drużyny?
Paryżanie chcieli zrobić z inaugurującego spotkania Ligi Mistrzów spektakl, niestety, przed wyjściem na scenę spaliła się rozdzielnia prądu. Zarówno eksperci jak i kibice byli zgodni, PSG zwycięży pewnie, nikt nie doceniał walecznych Belgów. Mauricio Pochettino postawił w tym spotkaniu na magiczne trio Neymar-Mbappe-Messi, na papierze niesamowita siła rażenia i gwarancja worka bramek. W praktyce było trochę gorzej, już w 14 minucie musiał interweniować VAR, który rozsądzał czy Brugii należał się rzut karny. Ostatecznie sędzie nie dopatrzył się faulu i PSG kontynuowało grę, bardzo skutecznie, bo po minucie bramkę strzelił Herrera. Paryżanie zamiast zacząć kontrolować grę mocno się pogubili, Club Brugge wyczuł szansę i po 12 minutach wyrównało. Akcję z prawej strony boiska wykończył Venaken, remis stał się faktem. PSG jakby nie spodziewało się takiego rozwoju sytuacji, starali się atakować, jednak nie potrafili skutecznie zagrozić bramce rywala. Goście mogli liczyć na przebłysk Messiego, który mógł zmienić wynik meczu, niestety, jego strzał wylądował na spojeniu. Do przerwy zawodnicy schodzili z remisem na tablicy, spora konsternacja.
Dobra pierwsza połowa Belgów rozochociła ich do lepszej gry, to oni zdecydowanie lepiej prezentowali się w drugiej części spotkania. Dream team ewidentnie nie naoliwił podzespołów, gra w zupełności nie szła po myśli PSG. Mauricio Pochettino zareagował i wprowadził graczy rezerwowych, Mbappe zmuszony został do zejścia z boiska z kontuzją, jak już wiadomo skręcił kostkę. Zmiany personalne nie dały zbyt wiele, na pewno należy się pochwała dla Nuno Mendeza, który jako jedyny dał dobrą zmianę. Bardzo aktywnie starał się prowadzić piłkę, popisał się też kilkoma dryblingami, z pewnością pokazał, że warto na niego stawiać. Pomimo w miarę wyrównanej gry wynik nie zmienił się. Belgowie mogą być dumni ze swoich zawodników, pokazali dobry futbol i zatrzymali papierowego faworyta. Pozostaje teraz pytanie, co się stało i jak to naprawić? Może jednak katarski sen o drużynie marzeń wcale nie da upragnionej Ligi Mistrzów? Na odpowiedzi musimy jeszcze poczekać…