Długo nie mogłem się zebrać, aby usiąść do napisania kolejnego felietonu, chyba czekałem na jakiś impuls, i chłopaki mi go dali. Pomimo, że minęło już trochę czasu od spotkania PSG w Barcelonie. To uznałem, że temat tego spotkania i późniejszej porażki w lidze jest warty poruszenia. Dostaliśmy solidny oklep od Monaco. Co się stało z drużyną, która rozmontowała Barcelonę?
Wszyscy doskonale wiemy co znaczy dla nas gra w Lidze Mistrzów, szczególnie, gdy Thomas Tuchel dotarł do finału tych rozgrywek. Apetyty zostały rozbudzone, QSI nigdy nie ukrywało, że liczy się dla nich ciągły rozwój a przede wszystkim wygrana w tym prestiżowym turnieju. Przed spotkaniem na Camp Nou każdy miał swoje obawy, podopieczni Pochettino nie imponowali swoją grą. Mam wrażenie, że zmiana trenera w połowie sezonu nie wpłynęła dobrze na morale i grę drużyny, to była pochopna decyzja. Ciężko bowiem z dnia na dzień wlać w głowy piłkarzom swoją filozofię gry, Pochettino nie miał na to dużo czasu. Pomimo, że PSG kolekcjonowało punkty to styl pozostawiał wiele do życzenia. Pokazaniem naszej bezsilności było spotkanie z Caen w pucharze Francji, które szczerze mówiąc wygraliśmy bardzo szczęśliwie. Gdyby ta drużyna posiadała więcej wyrachowania to ona cieszyłaby się z awansu. No nic, wygranych się nie osądza, lecimy dalej, spotkanie z Niceą. Drużyna, która zajmuje obecnie szesnaste miejsce zagrała z nami jak równy z równym, raził nasz brak skuteczności. Na 17 strzałów 4 były celne, to katastrofalny wynik. Byłem pełny obaw przed wyjazdem do Barcelony, nasza gra nie gwarantowała zdobyczy punktowej. Ostro się przeliczyłem…. przyznaje.
To była noc, która przypomniała mi spotkanie z Realem Madryt, kiedy to na Parc des Princes władowaliśmy im 3 bramki nie tracąc żadnej. PSG zagrało wtedy jak kolektyw, dobrze naoliwiona maszyna w której wszystkie podzespoły działały jak należy. Tak można określić naszą wygraną w Barcelonie, oczywiście, każdy może powiedzieć, że Barcelona jest obecnie w kryzysie. Ma ona problem ze zdobywaniem punktów w lidze, ale to wciąż ten sam klub, wielka Barcelona. Po zobaczeniu jak niesamowicie spisują się ci sami zawodnicy (no może poza Kurzawą), których wcześniej karciłem, oniemiałem ze zdziwienia. Chłopaki poczuli krew i uwierzyli, że mogą pokonać Barcę, sprawili nam wtedy ogromny prezent, zrewanżowaliśmy się za niechlubną 1/8 finału z 2017 roku. Tak powinien grać mistrz Francji! Pewny, skuteczny, zmobilizowany i walczący o każdy metr. Wydawać by się mogło, że ta drużyna po prostu nie umie grać bez presji. PSG musiało wygrać w Manchesterze, zrobili to w ładnym stylu, gra o wszystko z Lipskiem? Nie ma problemu, damy radę, lubimy wyzwania, sprostali też wyzwaniu w Hiszpanii.
Za spotkanie w Barcelonie pochwalić trzeba Mbappe, temu chłopakowi potrzebne było chyba takie spotkanie. Hat-tricka na Camp Nou nie strzela każdy, wydaje mi się, że po fali niepowodzeń chłopak uwierzył w siebie. Raczej się nie myliłem patrząc na jego ostatnie statystyki ( w ostatnich 3 meczach strzelił 4 bramki ). Przez to w mojej głowie kłębi się myśl, czy Mbappe nie gra lepiej dlatego, że na boisku nie ma Neymara. Brazylijczyk gdy jest na boisku przewyższa umiejętnościami francuza. Może to mieć wpływ na grę młodego napastnika PSG i powodować, że na siłę chce pokazać się lepiej od „Magika z Brazylii”. Podczas spotkania w Barcelonie na francuzie głównie ciążyła odpowiedzialność za strzelanie bramek, odpłacił się najlepiej jak mógł. Cieszy mnie to, bo był w dołku, z którego się wydostał. Nie można tutaj umniejszać roli reszty zespołu, bo mecze wygrywa się drużynowo, każdy zagrał świetnie, jednak królem wieczoru był Mbappe.
Chłopaki mogli zasłużenie poświętować, jak widać jednak impreza mocno się przedłużyła, bo w meczu z Monaco wyglądali na nieźle skacowanych. Najsmutniejsze było to, że widać było brak nastawienia wśród piłkarzy. Przyjechała do nas rozpędzona drużyna, która nie przegrała spotkania od 20 grudnia zeszłego roku. Dodatkowo gdyby wygrali włączyliby się do walki o mistrzostwo. PSG najwyraźniej przekonane było, że punkty same się zdobędą, Monaco przejechało się po nas i odrobiło punkty w lidze, walka o mistrzostwo wydawała się być gorąca. Znalazłem ciekawą statystykę, która pokazuje, że sześć przegranych w tym sezonie Ligue 1, to najgorszy wynik od czasu przejęcia drużyny przez QSI. Ciężko się nie zgodzić, że ta statystyka obrazuje jak trudny to jest sezon w naszym wykonaniu.
Moim zdaniem kontuzje z początku sezonu mocno wpłynęły na grę PSG. Pomimo tego Tuchel radził sobie bardzo dobrze. Głupotą było zwolnienie go, patrząc na okoliczności, kontuzje podstawowych graczy, brak wzmocnień. Jak widać Pochettino też nie zmieni gry od tak, czego oczekiwano, zmiany oczywiście widać. Moim zdaniem ta nagła zmiana mogła zaburzyć to co wcześniej działało dobrze, pomimo usterek. Tuchel powinien zostać w PSG chociaż do końca sezonu, widzimy z resztą jak gra teraz jego Chelsea. Problemem mogą też być tutaj sami zawodnicy, mam wrażenie, że niektórzy nie nadają się do gry w tym klubie ( np. Dagba, Kurzawa ). Ostatnie spotkania pokazały, że niewiele się myle co do tego drugiego. Dwa mecze, dwa głupio sprokurowane karne i fatalna gra. Dobrze, że powoli do gry wraca Bernat, jednak jego powrót do pełni sprawności może jeszcze potrwać. Uważam, że brak porządnych w zespole, który ma bić się o mistrzostwo, to kryminał ( nie wliczam tutaj Danilo i Rafinhii ).
Wracając do meczu z Monaco, ciężko cokolwiek napisać o naszej grze, my po prostu nie wyszliśmy na to spotkanie. Paryż w tym sezonie Ligue 1 wygląda jak rozwydrzone dziecko, które uważa, że wszystko jej się należy, a punkty same się zdobędą. No niestety, przeciwnicy nie kładli się na boisku i nie czekali na zapakowanie im kilku bramek. Piękną grą łyknęło nas Lorient, remis z Saint-Etienne, przegrana ze słabą wtedy Marsylią. Nasi zawodnicy przeplatali dobre spotkania z fatalnymi, niestety efektem tego jest jeden z gorszych sezonów na krajowych boiskach. Rzadki widok, patrząc na dominację w ostatnich latach, ale taki sezon jest potrzebny. Ciągłe wygrywanie i notoryczne zdobywanie trofeów w lidze mogło zamydlić oczy niektórym zawodnikom – „bo przecież oni są tacy fantastyczni i tyle wygrali”. Taki obraz gry przekuwał się na całą drużynę i wychodziły takie klopsy jak z Lorient, Monaco zlało nas zasłużenie. Na dobrą sprawę to każda drużyna z topu zdobywała na nas punkty, albo remis, albo zwycięstwo. Dodajcie do tego pojedyncze wpadki i dobrą grę rywali i mamy obecny obraz nędzy. Na szczęście po zwycięstwie na Camp Nou PSG trochę się obudziło. Chyba zaczyna czuć nóż na gardle, a dobrze wiemy co może to oznaczać. Kolejnym plusem jest to, że liga jest tak wyrównana. Świadczy to o wzrastającym poziomie rozgrywek, a to dobrze wpłynie na obraz całej światowej piłki. Paryż musi się dostosować, że już nie będzie im tak łatwo jak co roku.