Forma paryżan przed tym spotkaniem nie była wyśmienita, mieli oni swoje problemy. Gubienie punktów w lidze, zmiany na posadzie trenera, nawarstwiające się kontuzje, to spowodowało, że w meczach z Saint-Ettiene czy Brest do ostatnich minut musieliśmy drżeć o wynik końcowy. Szansą na odbudowanie miało być spotkanie o Superpuchar z Marsylią. Był to test dla Pochettino, który przeszedł go na solidne cztery. Trener miał w końcu szeroki wachlarz zawodników, do gry po przerwie wracali Danilo, Paredes, Neymar, Florenzi, Kimpembe i Icardi.
Już od pierwszych minut było widać, że paryżanie narzucą swoje tempo gry, kontrolowali posiadanie piłki i starali się pokonać zasieki obronne przeciwników. Marsylia była początkowo bezradna, było ją stać jedynie na pojedyncze kontry i zagrożenie ze stałych fragmentów gry. Widać było, że „Les Parisiens” dobrze weszli w to spotkanie i dążą do zdobycia bramki. Pomimo ciągłych ataków i naciskania na rywala ten nie ustępował i radził sobie z neutralizacją ataków. Powracający po kontuzjach gracze wnieśli potrzebną świeżość do gry, szczególnie dobrze prezentował się Icardi, który w 39 minucie spotkania zdobył swoją drugą bramkę po powrocie do gry. Nie można nie docenić też kunsztu DiMarii, który idealnie dograł piłkę do napastnika. Paryżanie mieli swój wynik, do przerwy na tablicy wyników widniało 1:0.
Zbytni entuzjazm i pewność siebie wdała się paryżanom już na początku drugiej połowy. Zawodnicy Marsylii musieli otrzymać sporą burę w szatni, bo to oni rozpoczęli szturm na bramkę Navasa. Druga połowa zdecydowanie należała do podopiecznych Villasa-Boasa, nie potrafili oni jednak wbić piłki do siatki. Paryżanie skupili się bardziej na wykorzystywaniu możliwości do kontrataku, to powodowało niemałe problemy w szeregach rywali. Po jednej z szybkich akcji PSG piłkę w polu karnym dostał Icardi a bramkarz rywali dosłownie skosił go z nóg. Początkowo sędzie puścił grę, jednak po konsultacji z wozem VAR podyktował „jedenastkę” , którą pewnie wykorzystał Neymar. Wydawało się, że nic już nie zabierze paryżanom zwycięstwa.
Zawodnicy Marsylii poczuli, że nie mają nic do stracenia i rzucili się do ataku. „Les Parisiens” starali się rozbijać akcje rywali, jednak jedna z nich zakończyła się bramką. Nieszczęśliwie piłkę do bramki wbił Kimpembe, spowodowało to, że ostatnie minuty spotkania były bardzo nerwowe. Najlepiej świadczyła o tym reakcja Keylora Navasa, który zdenerwowany gestykulował i rugał obrońców. Pomimo nerwów Marsylii nie udało się wyrównać, paryżanie mogą włożyć pierwsze trofeum do gabloty w tym sezonie. Oby był to początek sukcesów paryżan zarówno w Ligue 1 jak i Lidze Mistrzów.