Tak, to ten rok, PSG w końcu przełamało złą passę w Lidze Mistrzów i awansowało do kolejnej rundy rozgrywek. Paryżanie zagrali bardzo dobre spotkanie, plama z poprzedniego spotkania została z pewnością zmazana. Podopieczni Thomasa Tuchela pokonali Borussię Dortmund 2:0.
W Paryżu czuć było niepewność przed rewanżem z Borussią, w dobie epidemii koronawirusa mecz odbył się przy pustych trybunach. Nie zniechęciło to jednak fanów Les Parisiens, którzy tłumnie przybyli przed Parc des Princes. Wszyscy wierzyli w to, że ich idole wespną się na wyżyny swoich możliwości i wywalczą dla nich ten upragniony awans. Szykowała się ostra wymiana ciosów, bowiem Borussia też nie zamierzała postawić łatwych warunków.
Jesteśmy u siebie!
Dziwnie oglądało się to spotkanie przy pustych trybunach, atmosfera ewidentnie udzieliła się PSG. Pierwsze minuty spotkania to przewaga gości, którzy ewidentnie chceli szybko strzelić bramkę i czekać na ewentualne kontrataki. Od pierwszego gwizdka widać było jednak ewidentną poprawę w stosunku do meczu w Niemczech. Paryżanie potrafili utrzymać się przy piłce, spokojnie ją rozgrywać. PSG kąsało przeciwnika atakami, tego brakowało w Dortmundzie. Pierwsze skrzypce grał Neymar, który kapitalnie spisywał się na murawie, drużyna ewidentnie poczuła, że grają u siebie.
Dobry dzień Ney’a w końcu zaowocował strzeleniem bramki. W 28 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego DiMarii Brazylijczyk wygrał walkę o pozycję w polu karnym z Achrafem Hakimim i głową skierował piłkę do siatki. Straty odrobione, przy takim wyniku PSG w końcu by awansowało. Strach pomyśleć jaka wybuchłaby euforia na trybunach Parc des Princes! Role się odmieniły, teraz to piłkarze Borussi potrzebowali bramki i znajdywali się w kłopotliwej sytuacji.
Podopieczni Tuchela napędzeni dobrym rezultatem nie zamierzali spuszczać z tonu i szukali drugiego trafienia. Efektem było podwyższenie prowadzenia w doliczonym czasie pierwszej części spotkania. Po składnej akcji i podaniu z prawej strony boiska piłkę w polu karnym trącił Juan Bernat i zmylił bramkarza rywali. Borussia zobaczyła, że paryżanie są na własnym stadionie piekielnie mocni. Do przerwy gra wyglądała na prawdę obiecująco.
Żelazna defensywa kluczem do sukcesu
Pierwsza połowa była wymarzona, przewaga względnie bezpieczna, teraz tylko rozsądnie rozegrać drugą część. Podobne słowa musiały paść w szatni PSG, bowiem zawodnicy wyszli na drugą połowę zmobilizowani i gotowi do walki o awans. Niemiecki szkoleniowiec musiał uczulić piłkarzy na uważną grę w defensywie. Poskutkowało, piłkarze zdecydowanie bardziej skupili się na grze w obronie, licząc jedynie na ewentualne wyjścia z szybkim atakiem. Powoli spotkanie dobiegało końca, Borussia coraz rozpaczliwiej poszukiwała bramki.
W końcowych minutach spotkania emocje udzieliły się piłkarzom na murawie, wynikła z tego spora bójka. Kiedy sytuacja się uspokoiła sędzia Antony Taylor ukarał zawodników za ten incydent. W konsekwencji za drugi żółty kartonik z boiska musiał zejść Emre Can, który pozbawił tym samym swoją drużynę szans na odmianę losów spotkania. Za udział w przepychance kartkę zobaczyli też Neymar i Marquinhos. Do końca spotkania nic się nie zmieniło i ostateczny awans stał się faktem. Zagramy w ćwierćfinale! Tym razem nikt nie może powiedzieć, że nie zasłużyliśmy na awans. Piłkarze wybiegali to zwycięstwo i miejmy nadzieje, że ten kamień milowy poniesie ich aż do finału rozgrywek!