Już jutro rozpocznie się batalia PSG o awans do finału Ligi Mistrzów. Paryżanie udadzą się do Londynu, gdzie drugi raz w tym roku zmierzą się z Arsenalem. Pierwsze spotkanie nie poszło po naszej myśli, jednak dało materiał do analizy, który powinien teraz zaprocentować.
Raczej nikogo nie zaskoczymy mówiąc, że nie jesteśmy faworytem tego dwumeczu. Arsenal zostawił w końcu w pokonanym polu wielki Real Madryt pokonując go ostatecznie 5:1 i powodując niesamowity rozkład ekipy „Królewskich”. Będą oni dodatkowo zmotywowani faktem, że to może być jedyna szansa na zdobycie trofeum w tym sezonie. Liverpool został już bowiem oficjalnie Mistrzem Anglii.
Wszyscy więc w Londynie zdają sobie sprawę z powagi sytuacji. Ten mecz MUSZĄ wygrać i to najlepiej dwoma lub więcej bramkami. Z pewnością maja z tyłu głowy fakt, że PSG było w stanie pokonać Liverpool na Anfield, więc podobnie do ataku potrzebna będzie solidna, skomasowana obrona. Paryżanie natomiast widać gołym okiem, że całą swoją siłę i skupienie kierują właśnie na spotkanie na Emirates.
W ostatnim czasie w Ligue 1 nie notują zbyt dobrych wyników, zremisowali bowiem z Nantes i przegrali z Niceą. Kibice są im jednak w stanie to wybaczyć, tytuł Mistrza Francji mamy już bowiem w kieszeni od dłuższego czasu i te mecze nie odgrywają dla nas żadnej roli. To dobre podejście bo pozwala oszczędzać siły na mecz sezonu (na razie) i odpowiednie przygotowanie taktyczne i mentalne.
Enrique ma duży wybór
Kolejną dobrą informacją jest fakt, że w PSG nie ma już śladu po kontuzjowanych graczach, Luis Enrique będzie miał pełne pole do wyboru odpowiedniej jedenastki, która stoczy bój z Arsenalem. Inaczej sytuacja prezentuje się u naszych rywali. Tam kontuzjowanych jest aż 6 graczy, z czego 5 pochodzi z pierwszego składu. Arteta nie będzie mógł skorzystać z usług: Calafioriego, Jesusa, Havertza, Jorginho, Gabriela oraz Tomiyasu.
Nie można jednak w żaden sposób uważać tego za handicap, nawet bez nich w składzie Arsenal pokonał Real, który uważany jest za etatowego zwycięzcę Ligi Mistrzów. Są piekielnie mocni na własnym stadionie o czym przekonaliśmy się już w fazie ligowej przegrywając 0:2. Dało to jednak z pewnością dużo materiału do analizy. Materiału, który miejmy nadzieje zaprocentuje już jutro.
Podchodzimy jednak do tej sprawy bardzo chłodno, remis bierzemy w ciemno. Nawet jedna bramka stracona nie powinna być ogromnym kłopotem. Najważniejsze to wyjść, grać swoją piłkę i nie dać się zaskoczyć ze stałych fragmentów gry. Wtedy, jak fortuna będzie sprzyjać, wrócimy do Paryża z uśmiechem na ustach.