Paryżanie rozpoczęli zmagania w Lidze Mistrzów na sezon 2024/2025. W nowo powstałej formule PSG jako pierwsze zmierzyło się z hiszpańską Girona. To było trudne spotkanie w którym brakowało nam szczęścia, jak na ironię to właśnie ono na koniec spotkania uśmiechnęło się do nas dzięki czemu wygraliśmy 1:0.
Już przed spotkaniem wiadomo było, że podczas trwania meczu na Parc des Princes będziemy mieli debiut w składzie. Kontuzjowanego Gigiego zmienił nasz nowy nabytek – Matfey Safonov. Z dobrych informacji mogliśmy liczyć na grę powracającego po kontuzji Vitinhi co dla naszego środka pola było dobrą informacją. Nasz skład prezentował się następująco:
Safonov
Hakimi – Pacho – Marquinhos – Mendes
Warren – Vitinha – Ruiz
Barcola – Asensio – Dembele
Równo o 21 sędzia rozpoczął spotkanie. Pierwsze minuty stanęły pod znakiem wzajemnego badania możliwości i gra przebiegała głównie w środku boiska. Inaugurującą akcję ofensywną przeprowadziła natomiast Girona, lewą stroną pobiegł Bryan Gil, który dośrodkował prosto na nogę Pacho. Po tym zrywie to PSG zaczęło, klasycznie dla siebie, przejmować kontrolę nad posiadaniem piłki. Dzięki temu zaczęliśmy kreować akcje.
Najpierw uderzył Warren, jednak jego strzał został zablokowany. Chwilę później strzał dołożył Asensio i niewiele brakowało a piłka wpadłaby do siatki, niestety minimalnie minęła lewy słupek bramki Gazzanigi. Girona, mimo braku częstego posiadania piłki, odgryzła się kolejnym atakiem, który mógł dla nas zakończyć się fatalnie. Dość agresywny faul popełnił bowiem Marquinhos co mogło zakończyć się czerwoną kartką, na szczęście sędzia wyciągnął jedynie żółty kartonik.
Po 25 minutach spotkania PSG zdecydowanie dominowało na boisku, wykonało około 200 podań więcej od przeciwnika co jednak w żaden sposób nie przekładało się na akcje bramkowe. Girona bardzo rozsądnie broniła, byli gęsto ustawieni i nasi zawodnicy nie mieli pomysłu ani sposobu na sforsowanie ich obrony. Na domiar złego w 40 minucie spotkania z boiska zejść musiał Asensio, który najprawdopodobniej doznał kontuzji. Jego miejsce zajął Kolo Muani co teoretycznie było dobrą informacją. Brakowało nam bowiem klasycznej „9” na boisku.
Przed zakończeniem pierwszej połowy do notesu sędziego trafił jeszcze Romeu, który ostro sfaulował Mendesa. To byłoby jednak na tyle w pierwszej połowie, duża dominacja w posiadaniu piłki, mało klarownych sytuacji i spore męczarnie. Wszyscy liczyliśmy, że po przerwie nasza gra ulegnie zmianie i uda nam się wygrać inauguracyjny mecz w Lidze Mistrzów.
Druga część rozpoczęła się od wyprowadzenia ciosów z obu stron. Najpierw zaatakowało PSG, potem Girona, która potrafiła wymienić kilka kombinacyjnych podań. Nic z tego jednak nie wynikło, zmieniła się jednak sytuacja na boisku. PSG pozwoliło Gironie głębiej wejść w swoją połowę boiska i liczyło na kontratak. Po jednym z nich do piłki dopadł Dembele i pobiegł sam na sam z bramkarzem. Nie do końca wiemy jaki był zamysł Dembele, gdyż z lewej strony miał do podania Barcole. Niemniej jednak francuz zupełnie się pogubił i interweniował wracający obrońca. To powinna być bramka!
Było widać sporą frustracje w zawodnikach „Les Parisiens” po tej akcji, akcje nabierały tempa. Ponownie do strzału doszedł Dembele, ale kapitalnie obronił Gazzaniga zbijając piłkę na słupek. Po chwili spróbował ponownie z podobnym skutkiem. Było widać duże chęci u Dembele, ale brakowało cierpliwości i skuteczności. Nieubłaganie zbliżała się 90 minuta a my wciąż nie byliśmy w stanie pokonać defensywy gości. Gra ewidentnie nie „kleiła” się PSG, więc Lucho zdecydował się na zmiany. Na boisku pojawili się Doue, Lee oraz Neves, którzy zmienili Barcole, Ruiza i Vitinhe.
Zmiany nie wpłynęły drastycznie na grę zespołu. Odzyskaliśmy co prawda inicjatywę w środku pola, jednak wciąż Girona bardzo rozsądnie broniła. Widać było, że chcą oni utrzymać remisowy rezultat i byli na dobrej drodze, aby tak się stało. Mimo to PSG próbowało, swoją szansę miał Kolo Muani, który kapitalnie obrócił się z obrońcą na plecach. Niestety ponownie lepszy okazał się bramkarz gości. Wydawało się, że nic nie wpadnie w tym spotkaniu do siatki. Mimo to paryżanie z każdą minutą zbliżającą koniec spotkania mocniej dokręcali „śrubę” Gironie.
Przez większość spotkania nie dopisywało nam szczęście więc to ogromne zrządzenie losu, że właśnie szczęście pozwoliło nam w końcu przebić zasieki obronne gości. Po nieustannych atakach w końcu mogliśmy unieść ręce w geście tryumfu. Głównym aktorem w tej sytuacji był Nuno Mendes, który dośrodkował piłkę z lewej strony boiska. Futbolówka odbiła się od nogi obrońcy i przeleciała pod koszyczkiem Gazzanigi, który cały mecz bronił jak z nut, aby na końcu popełnić fatalny błąd, który ostatecznie dał nam zwycięstwo. Niesamowite zrządzenie losu, sporo szczęścia, ale najważniejsze są dla nas trzy punkty!
ALLEZ!
Dodaj komentarz